środa, 12 września 2018

odc 207 matka wrześniowa.



Poza wcześniejszym wpisem minęły 2 mce jak blog zamilkł.
Działo się dużo . Co tygodniowe wizyty u logopedy wyznaczały jakiś tam rytm tygodniowy,bo wiadomo trzeba było się zorganizować, i tu daliśmy radę.Postępy są a to najważniejsze. Sprawa z psychologiem się trochę skomplikowała,nadal w toku ,co akurat mnie nie cieszy ,jednak jestem dobrej myśli ,bo co da inne nastawienie. 
Wakacje, a raczej data urlopu w końcu wybiła.Pojechaliśmy. Z małymi przygodami dotarliśmy nad ukochane przeze mnie miejsce :D Byłam happy ! dzieci też fajnie odnalazły się na plaży, nawet w spore upały. Mimo, że to urlop z przyczepką pt "dzieci " i mimo, że momentami łatwo nie było - odpoczęłam. Słońce działa na mnie jak prąd ,który mnie ładuje. Tylko ile tego "prądu " wystarczy,na jak długo???
Wróciliśmy po 3 tyg do domu.Znowu nowy tor ,ten sam co przed wyjazdem . Aż do września.
Po drodze kilka przeszkód ,które nadwyrężyły mój słoneczny akumulator. Dałam radę , mimo stresu i łez. Dla dziecka wszystko. 
Teraz przechodzimy 1 ,i sądzę że z wielu tąpnięć . Muszę przeczekać najgorsze . 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz