środa, 2 stycznia 2019

Odc 212 koniec roku w rytmie haha

  



KONIEC Roku w rytmie haha... Czemu nie? Listopad postawił kropkę nad i...trwaj rodzicu aż do wiosny (tak tak odliczam do niej, i kocham bardzo)... Grudzień jak co roku dał nam tak soczystego kuksańca w dupę, że nie wiem czy mi się to śniło, czy dupa boli bo, na nią upadłam.
10grudnia wpisalismy się w życie szpitala na 6 kolejnych dni. Byłam chodzącym matko-zombie, łzy chowałam pod kapturem, wracając komunikacją miejską oraz uparawiałam samobiczowanie psychiczne. A jak, to przecież w końcu ja . Potem Miki walnął przecinek, czyli on też chory a jakże inaczej, a kropką byłam ja, zmęczona  u progu choroby.
Wykształciłam w sobie myśl..  Hej za tydzień o tej porze będzie już dobrze, otrzep łzy, olej te mazgaje i wio!.... Taaaa działa jedynie przez 5 minut, a nos znowu wbija się w chodnik, harujac zbolałą ścieżkę za mną ...
Czlowiek walczy sam z sobą, z swoimi największymi słabościami,z największymi dylematami, z wyborami-które mnie męczą chyba najbardziej.
Święta minęły szybko, z miłymi akcentami. Chcę  czuć magię za wszelką cenę, by dzieciom choć na chwilę rozbłysły oczy.
Ostani dzień rzucił kolejne wyzwanie . Ospa. Czas rozpocząć następny galop ku normalności, tak za te kilka dni, zrobię głęboki wdech i powiem uff, pierwszy akapit za mną, czas na drugi.... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz