Dziś mam słaby dzień... Tak w ogóle ostatnimi czasy same takie dni... Czuję że wskoczyłam w dół z którego wyskoczyć nie mogę, a wcale głęboki nie jest... Płytki się wydaje.
Na wielu frontach mojego życia zapada się ziemia pod nogami, coraz więcej dziur w tej podłodze... Choć zaraz mam wrażenie że łażę po bagnie, niby do przodu, ale po kolana uwalona w syfie... A to lepszy krok i idę, zaraz gorzej i brnę, by potem się zapaść po kostki.. Ki
Były dni kiedy każda myśl wywoływała łzy- zbierały się ochoczo w oczach.
Kiedy pomyślę że nie radzę sobie z moją czwórka... Kiedy dociera do mnie ze Miki - od którego blog się zaczął, ma adhd... I nie ma raczej nadziei by było inaczej. Kiedy pokonuje mnie relacja z dorosłymi dziećmi. Kiedy w pysk ci daje praca. Kiedy na tym wszystkim cierpi relacja z mężem... Kiedy wiesz ze musisz być mimo tego robotem, i odznaczać każdy punkt dnia codziennego - done!
Jak kurwa żyć? No jak....
Nie załamuj się!
OdpowiedzUsuńA przy okazji to brak wpisów ostatnio. Kończysz już ten blog?
Co z Mikim? ADHD?
Pozdrawiam